Skocz do zawartości

Spitfire Mk XIV J.H.Lacey 1/72 FROG/Novo


Banny

Rekomendowane odpowiedzi

lacey_1.jpg

Zdjęcie: http://www.iwm.org.uk/collections/item/object/205212388

 

Squadron Leader J. H. "Ginger" Lacey (z lewej), dowódca 17 Squadronu RAF, przyjmuje gratulacje po zestrzeleniu Ki-43 od swojego skrzydłowego, australijczyka J. S. Sharkey'a. Lotnisko Ywadon, Birma.

 

Trochę historii

 

James Harry Lacey (ksywka "Ginger") był bez wątpienia wybitnym pilotem i wykazał się wieloma sukcesami, zarówno w niełatwych walkach o Francję (5 zwycięstw) jak i w krwawych starciach Bitwy o Anglię (18 zwycięstw). Miał przy tym sporo szczęscia, gdyż przynajmniej dziewięć razy ratował się ze spadochronem lub lądował przymusowo! Później chyba uznano, że Lacey jak kot wykorzystał już limit swoich żyć heh i starano się go trzymać z dala od walki (głównie w OTU), choć w krótkich okresach służby liniowej w 1941 uzyskał kilka dalszych zestrzeleń, podnosząc swoje konto do 27u.

 

W marcu 1943 wysłano Lacey'a jako instruktora do Indii (1572 Gunnery Flight). Udało mu sie wyrwać z tej roboty i po krótkim stażu w 155 Squadronie objął dowodzenie 17. Dywizjonu w końcu listopada 1944.

 

19 lutego 1945 o 7:25 rano 17 Dywizjon RAF wystartował na patrol w rejonie Mandalay. Kiedy 15 minut później Sharkey wypatrzył formację Oscarów, Lacey bez zwłoki zaatakował nr 2 ostatniej sekcji, później raportując: "Nieprzyjacielski samolot zaczął skręcac w prawo nie wykonując uniku. Uwzględniwszy niewielką 10 stopniową poprawkę oddałem 1-sekundową serię z odległości około 150 jardów. Zauważyłem 3 rozbłyski trafień z działka w rejonie kabiny, które zdruzgotały oszklenie.

 

Wrogi samolot wolno odwrócił się na plecy po czym zanurkował pionowo w kierunku ziemi. Podążałem za nim do wysokości 12,000 stóp, ale musiałem wykonać unik zaskoczony atakiem innego Oscara z góry. Zgubiłem go pionowym wznoszeniem do 18,000 stóp. Zerknąwszy w dół zauważyłem spory obłok kurzu i dymu bezpośrednio po miejscem walki."

 

"Gingerowi" Laceyowi zaliczono to zwycięstwo, 28. i ostatnie w jego karierze. Zestrzelenie to uzyskał na Spitfire VIII, natomiast Spitfire XIVe RN135 YB-A, przyozdobiony efektownym i kompletnym "kill-recordem", to jego ostatnia maszyna w II WŚ.

 

Griffonowe Spitfire'y 17. Dywizjon otrzymał w czerwcu 1945, przed planowaną inwazją na Malaje. Do akcji nie doszło, ale po zakończeniu wojny 17. Squadron wylądował w Japonii. Kiedy brytyjskie siły okupacyjne opuściły Japonię, Spitfire RN135 został tam złomowany w roku 1948.

 

lacey_YB-A_1.jpg

 

lacey_YB-A_2.jpg

 

lacey_YB-A_3.jpg

 

O modelu

 

Kontynuując tworzenie kolekcji vintage tym razem sięgnąłem po zestaw FROGa z roku 1968 (indeks F194). Model prościutki, wypukłe linie podziałowe (bardzo delikatne). Za ciekawostkę należy uznać bonus w postaci pocisku V-1, który byc może kiedyś wykonam. Do dalekowschodniego Spitfire jakoś mi nie pasował...

 

Jak zwykle starałem się zachować oryginalną formę zestawu, jednak miałem edycję Novo, bez kalkomanii i kiepskim jakościowo szkłem. Musiałem wymienić osłonę kabiny (owiewka została fabryczna), a kalki pochodzą od Chematica (by Techmod). Kalkomania była całkiem niezła jakościowo i merytorycznie, za wyjątkiem niepełnego fin-flasha.

 

Wykończenie typowe dla moich produkcji, czyli emalie olejne (Humbrol i Model Master), werniks akrylowy, do tego trochę washa i ołówka.

 

spitfireXIV_frog_00.jpg

 

spitfireXIV_frog_01.jpg

 

spitfireXIV_frog_02.jpg

 

spitfireXIV_frog_03.jpg

 

spitfireXIV_frog_04.jpg

 

spitfireXIV_frog_05.jpg

 

spitfireXIV_frog_06.jpg

 

spitfireXIV_frog_07.jpg

 

spitfireXIV_frog_08.jpg

 

spitfireXIV_frog_09.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Era Spitfire'ów nie mija ! Wersja griffonowska rzadko prezentowana. Ładny model, nawet pomimo nieco ograniczającej konwencji vintage. Masz jednak zacięcie muzealnika, ja bym chyba nie wytrzymał i spiłował te kołeczki w lukach podwozia . Przy malowaniu kamo coś chyba szarpneło Ci rękę. Na zdjęciach plamy mają bardzo łagodne faliste linie, na modelu są jakieś kanty i załamania (lewy profil, przejście kabina-skrzydło). Dobry pomysł z białym tłem - tutaj widac, że daje to szansę na w miarę poprawne oddanie kolorów i ułatwia odbiór modelu. Też chyba przejdę na "jasną stronę".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej Wachmistrz! Spitfire to zawsze wdzięczny temat. Ten samolot nawet w staromodnym wydaniu ma piekną sylwetkę i z przyjemnością można go oglądać z różnych perspektyw.

 

Kołki we wnękach podwozia faktycznie mogą razić, ale pokazują wiek modelu i są charakterystyczne dla tego zestawu FROGa, dlatego je zostawiłem. Poza tym... rzadko się ogląda spód!

 

Przejścia kolorów uznałem że są do przyjęcia. W skali 1/72 trudno model tak dokładnie wymaskować, aby rozkład plam był idealnie zgodnym z oryginałem. A przynajmniej ja nie robię z tego wielkiego halo, szczególnie w modelu, który jest pełen innych uproszczeń...

 

Jak zwykle dzieki za opinię!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

No proszę, jaki klasyk sie pojawił! Szkoda, że nie ma anteny (na pierwszym zdjęciu oryginału jest widoczna), można taką pozyskać do modelu np. ze szczotki... Widzę tez że śmigło się baaardzo błyszczy, a cały model wydaje się bardziej matowy, czy to celowy zabieg? I taki drobiazg, ale cieszy: nie zaszkodziłoby wywiercić luf w działkach. I na pewno pas w tylnej części kadłuba to nie był Sky. Na pewno był biały. Czasem je malowano na Dalekim Wschodzie, ale baaaardzo rzadko. Sky stosowano tylko na początku, jeszcze przed era znaków "low visibility", jak bysmy dziś powiedzieli:)

To model ze starych zapasów? Bo nie wiem, czy pozyskiwał Kolega kalki od Chematica, czy to już Spit w nowym opakowaniu...?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za wpis brabazon! Sporo kwestii poruszyłeś, ale postaram się odpowiedzieć.

 

Dorobienie antenki to nie był oczywiście problem, ale skoro FROG nie przewidział takiego detalu, to model musi się bez niego obejść. Pomijając już fakt że antenka jest drutowa, a ja wszelkie druty z reguły pomijam w swoch modelach, nawet tych nie-vintage. To samo dotyczy ewentualnych innych poprawek, np wiercenia działek itp. Zestaw ma być oryginalnym pudełkowcem, przedstawiającym może nie tyle samego Spitfire, a bardziej wizję FROGa dotycząca tego samolotu, ze wszystkimi uproszczeniami charakterystycznymi dla produkcji modeli z lat 60-ych.

 

Edycja to Novo-Export, z angielską instrukcją, ale bez kalek. Wypraski miał zresztą w bardzo przyzwoitym stanie, za wyjątkiem oszklenia. Kalkomanie Chematica dokupiłem luzem.

 

Śmigło było werniksowane oddzielnie i mimo że ten sam lakier, to może różnic się połyskiem. Róznica nie jest wielka i nie myślę, żeby to przeszkadzało, tym bardziej że smigła często miały właśnie bardziej błyszczącą fakturę...

 

Co do pasa Sky, to raczej w modelu jest to zrobione poprawnie. Owszem białe oznaczenia były charakterystyczne dla tego rejonu walk, ale znajdowały się na statecznikach i skrzydłach, nigdy nie były umiejscowione w miejscu widocznym na zdjęciu. Moim zdaniem samolot trafił na daleki wschód w malowaniu day fighter z typowym dla ETO pasem sky. Tym bardziej, że serial wygląda na malowany fabrycznie! Jak widać na zdjęciu białych pasów w ogóle nie naniesiono (trudno orzec z jakiego powodu), zamalowano jedynie duże, "europejskie" rondle. Taką interpretację pokazuje także literatura, np Osprey'owy "Griffon Aces of...".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czołem

Na temat modelu nie będę się wypowiadał - nie moja działka - moją opinię o 'vintage' znacie ;).

Za to wtrącę się w temacie malowania. Pas kadłubowy jak najbardziej w kolorze sky. W schemacie SEAC nie było wszak wytycznych by malować je w kolorze białym. Białe były jedynie pasy szybkiej identyfikacji, ale owe, jak już słusznie zaznaczył Banny malowano na skrzydłach i usterzeniu. Natomiast mam obiekcje w kwestii kokard. O ile mi wiadomo (piszę z 'pamięci', więc mogę się mylić, ale chyba mam rację) to na tej maszynie małe rondle SEAC namalowano na zamalowanych uprzednio typowych RAFowskich (większość maszyn trafiała tam z Europy, z klasycznym oznakowaniem; tylko nieliczne, pod sam koniec wojny miały naniesione fabrycznie kokardy SEAC, ale i posiadały już inny kamuflaż - zielono/brązowy). Powinny więc być widoczne 'podmalówki' - pozostałości po starym oznaczeniu - zarówno na kadłubie jak i na skrzydłach. Zresztą na załączonym w pierwszym poście zdjęciu je widać.

pozdrawiam

LimaOscar

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powinny więc być widoczne 'podmalówki' - pozostałości po starym oznaczeniu - zarówno na kadłubie jak i na skrzydłach.
Mimo, że udało mi się znaleźć aż 3 ujęcia tego egzemplarza, to widać tylko jedną "zamalówkę" kokardy po lewej stronie kadłuba. Jest prawdopodobne, że zrobiono to podobnie (czyli używając tylko zielonej farby) w innych miejscach, ale pewności nie ma. Wątpie aby istniały inne zdjęcia RN135 z tego okresu, w związku z tym interpretacja jak wyglądało to w innych miejscach należy do modelarza.

 

Zagadki można mnożyc (np jak zamalowano rondle na spodzie skrzydeł albo czy na natarciu skrzydeł był żółty pas albo czy oznaczenia zestrzeleń były po prawej stronie itp itd), to w sumie fajna zabawa, ale w końcu trzeba podjąć jakieś decyzje i zrobić MODEL, który zresztą z definicji zawiera wiele uproszczeń, czasem błędów!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak widać na zdjęciu białych pasów w ogóle nie naniesiono (trudno orzec z jakiego powodu),

 

Stoi u mnie w domu ten model, tyle że z pasami. Po prostu po zakończeniu wojny na Dalekim Wschodzie ( albo tuż, tuz przed) zamalowano elementy szybkiej identyfikacji. Ale mozliwe, że pas Sky jest pozostałością po europejskim Day Fighterze. Niektóre źródła pokazują nawet, że miał miec kamuflaż Temperate Land!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barwne profile RN135 z białymi pasami pokutują w starych źródłach i wynikają z niewiedzy autorów, którzy zapewne nie mieli dostępu do wszystkich znanych zdjęć i puścili wodze fantazji (bardziej niż ja ). Przemalowanie na Temperate land wydaje się też nieprawdopodobne, bo np nie byłoby widać zamalówki rondla, zapewne nie byłoby pasa na kadłubie i nr seryjnego... Niestety stare błędy mają to do siebie, że bywaja powielane nie tylko przez wytwórców modeli czy kalek, ale także przez modelarzy.

 

Osobiście jestem zdania, że białych pasów na RN135 nie zdążono wymalować, nie było już takiej konieczności. Spitfire XIV trafiły do jednostki w połowie czerwca 1945, kiedy wojna miała się ku końcowi, a japoński opór w powietrzu praktycznie już nie istniał.

 

Tak przy okazji to istnieje jeszcze jedno zdjęcie RN135 zrobione w Japonii, w 1946. Maszyna na nim jest po całkowitym przemalowaniu (inny przebieg plam) i z "normalnymi" kokardami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet udało mi się go kiedyś, dawno temu popełnić. I też zrobiłem szaro-zielony kamuflaż. Gryzłem się jaki ma być, ostatecznie stanęło na DF. To właśnie to późne malowanko, o którym wspominasz Banny ;)

http://www.findmodelkit.com/content/supermarine-spitfire-xivc-148-academy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.